środa, 31 października 2012

Allegro

Dzisiaj chciałabym zareklamować moje konto na Allegro. Oprócz bezpośredniej sprzedaży na stoisku w Ozorkowie, markowe ubrania outletowe można także nabyć odwiedzając mój profil LucaUbrania. Zapraszam :)
Sweterek: Object
Spodnie: Ichi
Kożuszek: Ichi
Torba: własność Pani Fotograf, która też posiada swoje konto na allegro :) 





poniedziałek, 29 października 2012

Koszula vintage

Na przekór dzisiejszej zimowej aurze wrzucam stylizację z zeszłego pięknego weekendu. Nie mogę uwierzyć jak pogoda w Polsce szybko się zmienia...
Koszula: Object
Spodnie: Object
Buty: Ryłko
Torba: Allegro
Płaszczyk: Ichi






czwartek, 25 października 2012

Bukareszt vol. 2

Nadszedł ostatni dzień naszego pobytu w stolicy Rumunii. Wychodząc z hotelu w stronę Parlamentu - II największego budynku na świecie, zaraz po Pentagonie! - zrobiliśmy sobie 5 km spacer jedną z wielu głównych alei znajdujących się w centrum miasta.
 
 Bukareszt to miasto fontann - pięknych, ale niestety w większości zaniedbanych.

Ogromny budynek robi wrażenie, zwłaszcza, że czas potrzebny na obejście jego ogrodzenia to 1 godzina, czyli wnioskuję, ze ma w obwodzie jakieś 6km...
 Z przodu zadbany, na tyłach prace remontowe i ogólny nieład.
Miły akcent - w budynku Parlamentu odbywała się wystawa prac młodych projektantów z Polski :)
Po całodniowym zwiedzaniu padaliśmy z nóg, ale jeszcze jeden cel mieliśmy przed sobą. Cel, do którego dążyłam od początku naszego przyjazdu do Rumunii – ciorba de burta :D Niestety nie tak łatwo znaleźć prawdziwą rumuńską restaurację w kosmopolitycznej stolicy. Rozglądając się za miejscem, gdzie zaserwowano by nam tą typową rumuńską zupę, musieliśmy wyglądać na nieźle zdezorientowanych, bo podszedł do nas jakiś Amerykanin i spytał czego szukamy. Wskazał nam jedną z bocznych uliczek i po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że w tym mieście wszystko co dobre jest jeszcze lepiej ukryte.
 
Obiekt mojego zainteresowania, a po spróbowaniu - także uwielbienia: ciorba de burta, czyli flaki w zupie śmietanowo-czosnkowej z dodatkiem ostrej papryki i octu: mniaaam!!! Papryczka widoczna na zdjęciu była tak ostra, ze nie dałam rady jej zjeść.
Mój chłopak zamówił danie regionu mołdawskiego: mamałygę, czyli zaparzoną kukurydzę (druga rzecz, której trzeba spróbować będąc w Rumunii), na niej biały ser i jajko sadzone, a do tego różne rodzaje posiekanego mięsa. Bardzo dobre i syte.
Po tym posiłku byliśmy bardzo najedzeni, ale kelner postanowił zrobić nam niespodziankę i na koszt firmy zaserwował nam deser: poniższy naleśnik z jabłkami - z grzeczności zjedliśmy tylko jedną porcje na pół. Było dobre, ale co za dużo to niezdrowo...
A oto obiekt naszych westchnień: Restauracja "La Mamaia Ioana". To miejsce zapamiętam do końca swojego życia :)
Podaję adres, gdyby ktoś jednak wybierał się do Bukaresztu:
Str. Mendeleev nr 3, Sector I (niedaleko przystanku metra i autobusów na Piata Romana)

środa, 24 października 2012

Bukareszt vol. 1

To już przedostatni post relacjonujący nasz pobyt w Rumunii.
Czas pożegnać się z Galati i wyruszyć w drogę powrotną do Bukaresztu. Poniżej kilka zdjęć z ulic stolicy Rumunii.

 Arka Noego i stylowe kino.
 Tak wyglądają przejścia podziemne, pozazdrościć...
Wystarczy z głównej ulicy skręcić w jakąś boczną i od razu można znaleźć się w gąszczu uroczych uliczek, gdzie znajdują się puby, kawiarnie, restauracje i gdzie nie dochodzi hałas wiecznie trąbiących samochodów. 
Jak tylko zobaczyliśmy, że można kupić Guinnessa prawie w każdym pubie od razu skorzystaliśmy z okazji :) Niestety okazał się wielkim rozczarowaniem w porównaniu z tym, którego tak wiele razy piliśmy w Londynie.
Świetnym rozwiązaniem jest zwiedzanie miasta na rowerze. Poniższa wypożyczalnia znajduje się w parku przy Parlamencie.
 Włoski kościół katolicki.
Przy głównych ulicach znajduje się wiele ciekawych sklepów, gdzie ceny są zdecydowanie niższe niż w Polsce a rzeczy oryginalne. 

 Bardzo spodobała mi się fryzura tej Pani :)

poniedziałek, 22 października 2012

Vila

VILA pojawiła się na rynku modowym w 1994 roku i obecnie posiada około 170 sklepów w kilku krajach Europy. Marka należy do tej samej grupy co Vero Moda i Only, ale podąża własną ścieżką reprezentując bardzo romantyczny styl. Cechy charakterystyczne tej skandynawskiej marki to elegancja, styl i kobiecość. Vila wychodzi naprzeciw oczekiwaniom klientek. Jej ubrania są zawsze na czasie i odpowiadają panującym trendom w modzie, dotyczy to zarówno fasonów, kolorów, materiałów jak i dodatków. Kupując rzecz z kolekcji produktów Vila możesz mieć gwarancję, że będziesz wyglądać modnie i stylowo. Idealna na co dzień, jak również na specjalne okazje.
Burgundowa chanelka, którą można kupić na Allegro, pasuje idealnie do eleganckiego płaszczyka ala Audrey Hepburn marki Vila.
Burgund/bordo są teraz bardzo modne i oprócz połączenia z kolorem czarnym wygląda także świetnie w zestawie z beżem czy bielą. 


wtorek, 16 października 2012

Rumuńskie wesele

I nadszedł dzień zaślubin Aliny i Leo. Nie myślałam nigdy, że wezmę udział w rumuńskim weselu i cieszyłam się bardzo z niespodziewanego zaproszenia i możliwości uczestniczenia w ceremonii zaślubin w prawosławnym obrządku. Zacznę więc od początku. Tak jak i u nas tak i w Rumunii najbliższa rodzina najpierw udaje się do domu Panny Młodej by tam czekać na przyjazd Pana Młodego i jego rodziny wraz ze świadkami.  Jest czas na wino, kawę i ciastka. Po wyjściu z mieszkania, przed blokiem Panna Młoda dzieli na 4 części wielką babkę (coś w stylu włoskiego panettone) i rzuca je w cztery strony świata za siebie. Każdy ze złapanych kawałków jest dzielony wśród gości i zjadany. 




Ślub cywilny odbył się w ogrodzie botanicznym. Po tej krótkiej ceremonii Państwo Młodzi mieli trzygodzinną sesję zdjęciową w pięknym plenerze a goście mogli pospacerować po ogrodzie, odwiedzić tamtejsze muzeum i akwarium.  
 Państwo Młodzi ze świadkami
 i z nami :) 

Ślub kościelny różni się bardzo od naszego katolickiego. Cerkiew była przepiękna, bogato zdobiona i kameralna. Ołtarz znajdował się po środku i fajnie było znaleźć  się tak blisko popów, Młodych i najbliższej rodziny. Ślub dawało dwóch księży a z chóru dochodził ujmujący śpiew. Ciekawostką jest, że świadkami może być tylko małżeństwo (starsi i bardziej doświadczeni zawsze mogą pocieszyć zdenerwowanych Młodych).


Przyjęcie weselne zaczyna się późnym wieczorem, goście po ślubie mogą udać się do domu, przebrać w wieczorowe suknie i przyjść dopiero na pierwszy taniec. 
 Okrągłe stoły z wizytówkami
Pierwsze danie było przepyszne: świeże oliwki, łosoś, pasta rybna, mniam!
Kuzyni Aliny (nagradzani tancerze) sprezentowali Państwu Młodym pokazy taneczne, bardzo fajny przerywnik :)

Około północy Panna Młoda jest porywana a Pan Młody musi odgadnąć kto ja porwał i wykupić :) Rzucanie bukietu, tort i obdarowywanie Młodych odbywa się nad ranem. 
To był bardzo długi dzień i długa noc. A na następny dzień jeszcze obiad poprawinowy.
Muszę przyznać, że wesele było naprawdę super, świetna muzyka (myślę, że mnie zachwyciła, bo była inna od naszej), dużo więcej tańczący goście i ogólna świąteczna atmosfera nastroiła nas bardzo pozytywnie.