środa, 29 maja 2013

Kuala Lumpur

Dziś wróciłam z Kuala Lumpur i sama nie wiem czy ten wyjazd był naprawdę czy mi się to tylko śniło ;) Pracuję w turystyce i dzięki temu zostałam zaproszona przez linie Emirates i Malezyjską Organizację Turystyczną do wzięcia udziału w Fam Trip - imprezie, na której poznaje się bazę hotelową i golfową danej destynacji - biuro, w którym pracuję zajmuje się tylko turystyką golfową.
Poza tym, że każdy dzień był bardzo zabiegany, udało mi się ostatniego dnia zobaczyć trochę stolicy Malezji - pierwszego kraju azjatyckiego, które odwiedziłam - tym bardziej byłam ciekawa kultury, jedzenia, klimatu, etc.
Uczucia mam mieszane, może dlatego, że nie zdążyłam poobcować z mieszkańcami miasta, ani pospacerować chodnikami, których jest deficyt, a całe miasto poprzecinane jest siecią wielopasmowych dróg i autostrad. Wieczne korki, hałas i zabieganie trochę zawróciły mi w głowie, ale spokój można było znaleźć na zielonych, pięknie wkomponowanych w naturę polach golfowych, gdzie po raz pierwszy widziałam małpy w naturalnym środowisku i z takiego bliska. (ja nie gram w golfa).
Centrum KL to przede wszystkim Petronas Tower - moja miłość od pierwszego wejrzenia - zarówno w dzień jak i w nocy wyglądają cudowanie, i ani zdjęcia ani filmy, w których bliźniacze wieże biorą udział nie oddają ich splendoru. Wieża telewizyjna to dobry punkt widokowy (gdzie znajduje się restauracja, jak na wieży TV w Berlinie czy Galati/Rumunii). Jednak najlepszy widok na wieże jest ze sky baru hotelu The Traders, gdzie budynek widać w całej swej okazałości. Wokół wież znajduje się pełno hoteli i biurowców - pewnie coś na styl Manhattanu, ale nie będę tego porównywać, bo nie byłam w NY.
Ostatniego dnia miałam też okazję pojechać do dzielnicy Bukit Bintag, gdzie spróbowałam tradycyjnego malezyjskiego dania - nasi lemak: kulka ryżu z jajkiem i sosem zawinięta w liść banana, a do tego można sobie dobrać wiele różnych mięs i sosów. Ja spróbowałam: ośmiornicy, anchois, wołowiny i baraniny. Wszystko było bardzo dobre, a całe danie tanie i syte :) Z napojów polecam spróbować przelewanej z jednego kubka do drugiego kawy z mlekiem: proces przelewania ostudza i napowietrza napój.
Podsumowując bardzo się cieszę, że dane mi było zobaczyć azjatycki kraj, jednak nie wiem czy odwiedziłabym KL ponownie, przecież jest tyle innych miejsc do eksploracji ;)
 Bellboy z naszego hotelu.

 Po prawej widać wieżę TV.
W tym miejscu powstało Kuala Lumpur.
 Widok na PT z The Traders.






 Bardzo popularne i tanie masaże stóp i całego ciała - niektórzy skorzystali i byli bardzo zadowoleni.
 Zabytkowa stacja PKP w stylu mauretańskim - obecnie niedaleko tej otwarto nową KL Sentral.
Nasi lemak

 Ośmiorniczka ;)
 Malezyjskie cappuccino
Moja przewodniczka zaprowadziła mnie do tego baru, gdzie serwują najlepsze nasi lemak w mieście ;)
Terima kasih :) 
co oznacza dziękuję w języku Malajów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz